sobota, 26 września 2015

Rozdział 5.

32 lata i kilka miesięcy BBY...


   Oprócz delikatnego szumu silnika, na statku panowała cisza. Obi-Wan medytował zamknięty w ich małym pokoju, starając się uspokoić. Anakin natomiast, siedział w kokpicie i przeglądał coś na datapadzie. Westchnął znudzony. Minęło już kilka godzin ich podróży i niedługo powinni być na Telos. Już nie mógł się doczekać.
   Martwiła go jedynie reakcja Obi-Wana. Jeszcze nigdy nie widział go tak przestraszonego. Zazwyczaj sprawiał wrażenie spokojnego i uprzejmego.
   Więc jego reakcja go mocno zdziwiła.
   Ciekawość wzięła nad nim górę, postanowił, że spyta się, o co chodziło.
   Mistrzu?, Anakin skontaktował się z nim przez ich więź.
   Tak, padawanie?, odpowiedział mu po jakimś czasie.
   Możemy porozmawiać?, spytał od niechcenia.
   Chwila milczenia. Już miał sprawdzić czy coś się nie stało, gdy nagle drzwi od ich pokoju się otworzyły i stanął w nich Obi-Wan. Wchodząc do kokpitu, usiadł na fotelu obok Anakina. Spojrzał na niego, uśmiechając się do niego życzliwie, jednak Anakin zdążył już poznać wystarczająco Kenobiego, żeby zorientować się, że tak naprawdę coś ukrywa.
   Anakin postanowił nie owijać w bawełnę.
   -Co takiego jest na Telos IV? - spytał nieco nieśmiało.
   Obi-Wanowi od razu zszedł uśmiech z twarzy. Spuścił głowę, wydychając powietrze.
   - Anakin... -zaczął, ale nie potrafił skleić zdania. - To... to długa historia, nie będę ci wszystkiego opowiadał. Na Telos IV rządzi niejaki Xantos Omega. - przerwał na chwilę spoglądając uważnie na chłopca. Słuchał go w skupieniu, wyraźnie zaciekawiony. Kontynuował:
   - Nie znałem go osobiście i nie zamierzam go poznawać. Jedynie słyszałem o nim plotki. Xanatos jest bardzo niebezpieczny. Najlepiej żebyśmy byli ostrożni, a być może uda nam się go uniknąć. - skończył odwracając głowę w stronę okna kokpitu, dając znak, że zakończył rozmowę.
   Dziewięciolatek zmarszył brwi. Nie zamierzał tak łatwo odpuścić.
   - Ale czemu on jest niebezpieczny?
   - Bo tak. - Rycerz odpowiedział nawet nie spoglądając na niego.
   Prychnął. Czy Obi-Wan sądził, że tak szybko da za wygraną?
   - Ale czemu? - dopytywał.
   Odpowiedziało mu ciche westchnięcie zniecierpliwienia. Przyglądał się jak jego mentor stara się go ignorować, wyglądając przez szybę, albo sprawdzając coś na datapadzie.
   Po paru minutach czekania na odpowiedź, postanowił wrócić do ich pokoju, gdy nagle głos z tak dobrze znanym coruscańskim akcentem zatrzymał go.
   - Xanatos Omega był drugim uczniem Qui-Gona.
   Stanął w drzwiach, opierając się delikatnie rękoma o jedną ze ścian. Nie odwrócił się jednak.
   - Pierwszy raz gdy Qui-Gon go spotkał, miał on dopiero cztery lata. Był synem gubernatora Telos IV. Pomimo tego, że był o rok starszy niż każde dziecko zabierane do Świątyni, mój mistrz i tak postanowił go wyszkolić. Był bardzo zdolny, jednak z wiekiem zaczął robić się coraz bardziej arogancki, zarozumiały. Kiedy nadszedł czas Prób, Qui-Gon i jego Padawan zostali wysłani na rodzinną planetę Xanatosa, pod pretekstem śledztwa niepokojów na planecie. Tam spotkali Criona, jego ojca, który jak się później okazało podsycał wojnę domową. - Obi-Wan opowiadał ze spokojem, nie patrząc Anakinowi w twarz.
   - Co się stało potem? - zapytał cicho.
   - Crion za wszelką cenę chciał obrócić Xanatosa przeciw Qui-Gon'owi. Obiecał mu władzę. Omega uległ. Widział Qui-Gona zabijającego Criona i pozwolił by emocje wzięły nad nim górę. Zaatakowął Qui-Gona, w celu zemsty za zabicie jego ojca.
   Anakina zatkało. Zadziwiało go z jakim spokojem Rycerz mu to opowiadał. Obi-Wan biorąc głęboki wdech mówił dalej:
   - Tylko tyle wiem. Mój Mistrz niechętnie dzielił się wspomnieniami związanymi z jego byłym uczniem. Ale jak już o nim mówił to zawsze przedstawiał go w złym świetle. - przerwał na chwilę by spojrzeć na chłopca. - Już wiesz czemu uważam, że powinniśmy go unikać?
   Anakin delikatnie kiwnął głową, wciąż lekko zdezorientowany.
   - Nie martw się, Annie. Będzie dobrze. - położył mu rękę na ramieniu, starając się go uspokoić.
   - Będę ostrożny. Obiecuję. - powiedział z determinacją w oczach. Jedi odpowiedział mu tylko życzliwym uśmiechem.
   Ich rozmowę przerwało pikanie, informujące o dotarciu na Telos. Obi-Wan'owi nieco serce przyśpieszyło, jednak nie dał po sobie poznać jakichkolwiek oznak zestresowania. Ze spokojem pociągnął małą dźwignię i wyszli z nadprzestrzeni.
   Ich oczom ukazała się pomarańczowo-żółta planeta, zabudowana z jednej strony. Zbliżali się coraz bliżej, i bliżej, aż w końcu weszli w atmosferę. Nagle w interkomie rozległ się głos jakiegoś mężczyzny.
   - Niezidentyfikowany statek, jaki masz ładunek i cel podróży? - powiedział beznamiętnym głosem.
  Obi-Wan nachylił się do interkomu żeby mężczyzna mógł go lepiej słyszeć.
   - Jesteśmy tylko turystami.
   Chwila ciszy. Siedzieli w napięciu czekając na odpowiedź, każdy wstrzymując powietrze.
   - Wysyłam ci współrzędne lądowania. Miłego zwiedzania. - powiedział po jakimś czasie nieco uprzejmiej.
   Oboje z ulgą wypuścili powietrze. Kenobi uśmiechając się, odpowiedział:
   - Dziękujemy.
   Nie dostał jednak odpowiedzi. Dwaj Jedi spojrzeli na siebie szeroko uśmiechnięci. Anakin prychnął.
   - To nie było wcale takie trudne.
   Obi-Wan kiwnął tylko głową w odpowiedzi. Wszystko szło po ich myśli. A to znaczyło, że zaraz coś się wydarzy.
   Miał co do tego złe przeczucia.
   Układając usta w wąską linię skupił się na sterowaniu ich statku. Właśnie spowalniał ich lot, kierując statek na wyznaczone miejsce. Jednak on leciał z tą samą szybkością co wcześniej.
   Anakin od razu zauważył, że coś jest nie tak.
   - Co się dzieje? - spytał spanikowany.
   - Nie wiem, statek nie zwalnia!
   Oboje zaczęli klikać najprzeróżniejsze przyciski. Mężczyzna z którym rozmawiali wcześniej, zaczął coś do nich krzyczeć przez interkom, jednak oni zupełnie go ignorowali.
   Rycerz odetchnął głęboko.
   Nie ma emocji, jest spokój... Nie ma emocji, jest spokój...
   Powtarzał to sobie cały czas w głowie, jednak bez skutku. Statek kosmiczny zbliżał się coraz bliżej ziemi, mocno kołysząc. Opadając na fotel uznał, że już nic nie zdoła zrobić. Anakin spojrzał na niego spanikowany. Przytulając go mocno, zamknął oczy.
   Przepraszam, Annie.
   Statek uderzył o ziemię.












_____________________






Okej, oto następny rozdział.
Od razu chciałam Was wszystkich przeprosić za moją długą nieobecność. Naprawdę. Na początku gdy miałam czas wolny wena mi nie chciała przyjść. A gdy przyszła pojawiła się szkoła.
Jednak nareszcie napisałam to.
Mam nadzieję, że Wam się spodobało. Postaram się następny rozdział wrzucić szybciej.














To chyba tyle na dziś.
Niech Moc będzie z Wami. ♥




~Sheila














1 komentarz: