sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 4.

32 BBY, 3 miesiące później...



   Obi-Wan wyglądał przez okno kuchni jego małego mieszkanka, popijając poranne kafu. Po trzech miesiącach mieszkania na pustynnej planecie zdążył się już przyzwyczaić do panującego tu wiecznego gorąca. Każdego dnia budził się o godzinie szóstej, przygotowując śniadanie dla niego i Anakina. Chłopiec wstawał zazwyczaj kilka godzin po nim, więc Obi-Wan miał chwilę czasu dla siebie. Kenobi bardzo lubił poranki. Był to jedyny czas gdy mógł chwilę pobyć sam i nacieszyć się widokiem wschodzącego słońca. Nie żeby obecność jego Padawana mu przeszkadzała, wręcz przeciwnie. On i Anakin przez te kilka miesięcy stali się niemal nierozłączni. Ludzie w okolicy nazywali ich braćmi.
   Zawsze po śniadaniu robili kilkugodzinny trening, po czym Shmi przychodziła do nich i robiła obiad. Chcąc unikać Watto i Mos Espy, Obi-Wan i Anakin wybierali się często do Oazy Pikowej, odwiedzać Parcelę Dannara. Już od jakiegoś czasu przyjaźnili się z rodziną posiadającą ten sklep. Gdy tam przychodzili czteroletnia Kallie uczepiała się nogi Obi-Wana, głośno się śmiejąc. Jabe uśmiechał się tylko na widok gości, a potem znów zajmował się swoimi zabawkami. Anakin, choć był starszy od dzieci Calwell'ów, lubił się z nimi bawić gdy miał czas. Obi-Wan natomiast, prowadził rozmowy z małżeństwem na temat tego "co słychać dzisiaj na Tatooine".
   Wzdychając, spojrzał na zegarek stojący na ladzie. Była już 8:30, i jeśli Anakin będzie w dobrym humorze to powinien zaraz się obudzić. Zastanawiał się czy nie powinien ze swoim Padawanem odwiedzić jakiejś innej planety. Oprócz Tatooine chłopak widział tylko Naboo i Coruscant. To mogłoby być dla nich obu miłe odejście od codziennej rutyny.
   Nagle do kuchni wszedł Anakin, ziewając. Miał całe potargane włosy, a jego biała koszulka była pognieciona.
   - Dzień dobry. - powiedział Obi-Wan uśmiechając się życzliwie.
   - Co na śniadanie?
   Nic nie odpowiadając podał chłopcu talerz z jedzeniem, które przygotował już wcześniej. Przyjął go uśmiechając się. Obi-Wan postanowił, że to odpowiedni moment na rozmowę. Patrząc jak Anakin je śniadanie, powiedział;
   - Co ty na to żebyśmy odwiedzili inną planetę? - spytał jakby od niechcenia.
   Anakin przerwał na chwilę jedzenie, i spojrzał podejrzliwie na Obi-Wana.
   -Ale nie na zawsze?
   Rycerz zachichotał.
   - Nie, nie na zawsze. Zrobimy sobie po prostu małe wakacje. Nawet pozwolę tobie wybrać planetę. Co ty na to?
   Twarz Padawana rozjaśnił szeroki uśmiech. Pokiwał energicznie głową, po czym przerywając na chwilę posiłek pobiegł do swojego pokoju po datapad. Jedząc, przeglądał różne planety jakie mogliby odwiedzić, podczas gdy Kenobi nie chcąc mu przeszkadzać poszedł pomedytować przed dom. Miał co do tego dobre przeczucia.

   Anakin czytał krótkie opisy planet, zatrzymując się od czasu do czasu gdy jakaś przyciągneła jego uwagę. Jęknął cicho, Tego było tak wiele! Przewijając kilka stron nagle zatrzymał się przy losowej. Spojrzał na opis. To mogło być ciekawe. Zerknął na nazwę planety. Telos IV.

   - Obi-Wan!
   Do uszu mężczyzny dobiegł wesoły krzyk dziewięciolatka. Nie otwierając oczu powiedział:
   - Anakin, nie musisz krzyczeć, słyszę się.
   - Przepraszam - mruknął - ale już wybrałem gdzie polecimy!
   Otwierając oczy wziął datapad z ręki chłopca, spojrzał na wyświetlacz... i o mały włos nie zachłysnął się powietrzem.
   Telos IV. Obi-Wan rozszerzył oczy. Nie kojarzyło mu się to dobrze. Jeśli go pamięć nie myliła na Telos sprawował władzę Xanatos Omega, były uczeń Qui-Gona.
   Kenobi słyszał od swojego Mistrza same złe rzeczy na temat Xanatosa. Mroczny Jedi. Morderca. Potwór.
   Z drugiej strony, obiecał Anakinowi, że będą mogli polecieć gdzie tylko chcą. I nie sądził, żeby spotkali dawnego wroga Qui-Gona.
   - Obi-Wan? - Anakin zapytał nieco zdezorientowany - Wszystko w porządku?
   Przełykając ślinę, kiwnął głową.
   - Tak, tak. - powiedział zachrypniętym głosem. - Anakin, leć spakować nam potrzebne rzeczy, dobra? - oddał mu datapad - Ja za chwilę do ciebie dołączę.
   - No dobrze. - odpowiedział nieco zakłopotany, odwracając się i idąc w stronę domu.
   Przycisnął palce do skroni i wypuścił powoli powietrze. Będzie dobrze, pomyślał. Po prostu powie Anakinowi o Xanatosie. Był Jedi, na litość Mocy! Unikanie jednej osoby na całej planecie powinno być proste. Uśmiechnął się, patrząc w niebo.
   Tak, Obi-Wan miał co do tego bardzo dobre przeczucia.



_____________________




No więc, oto jest kolejny rozdział! Cieszę się, że udało mi się zrobić go tak szybko i bez problemów. 

Pewnie też zauważyliście, że Anakin nie zwraca się do Obi-Wana tytułem "Mistrzu". W angielskim słowo Master tłumaczy się na Mistrz, ale oznacza również Pan (np. My Master = Mój Panie). Co oznacza również, że niewolnicy zwracali się tak do swoich właścicieli. Chciałam, żeby Anakin nie traktował swojego mistrza jako osobę, której musi wykonywać rozkazy. Zresztą, Obi-Wan miał być dla Annie'go bardziej jak starszy brat, niż nauczyciel.

Jest też nawiązanie do jednej z moich ulubionych książek, tj. "Kenobi"! Yey! Pojawiają się Annileen, Kallie, Jabe i Dannar, który wciąż żyje. Miałam problem jedynie z ustaleniem wieku Pana Calwella. Wiadomo, że Annileen urodziła się w 56 BBY (jest o rok młodsza od Obi-Wana), Kallie w 36 BBY, a Jabe w 35 BBY. Natomiast nic nie wiadomo o Dannarze. Z tego co pamiętam był starszy od swojej żony, tylko nie wiadomo o ile, więc ustaliłam, że różnica wieku pomiędzy nimi będzie wynosiła 5 lat.

No i wreszcie nasi bohaterowie spotkają Xanatosa! 
Chciałam zaznaczyć, że to AU, więc Xanatos żyje, i nigdy nie spotkał Obi-Wana. Więcej na razie nie powiem, nie chcę spoilerować. ;)

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał!
Czekam na opinie (z tego co wiem osoby niezalogowane też mogą komentować).

Niech Moc będzie z Wami! ♥






~Sheila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz