rok 32 BBY...
Podróż z Naboo minęła szybko. Pierwsze kilka dni Obi-Wan i Anakin spędzili na nauce kontroli i medytacji. Na początku Padawan był zafascynowany, jednak teraz wydawało mu się to nudne. Gdy powiedział o tym swojemu mistrzowi, ten z lekkim uśmiechem odpowiedział, że, choć jest obowiązkiem to umieć, to wszystkim uczniom się to nie podoba.
Anakin siedział teraz w kuchni, wymachując nogami i popijając niebieskie mleko. Nie mógł się doczekać kiedy zobaczy matkę. Oparł się na krześle, wziął ze stołu kartkę i ołówek, po czym zaczął szkicować. Rysowanie było jedną z ulubionych rzeczy Anakina. Dawało to satysfakcjonujące uczucie, móc przenieść wszystkie swoje myśli i marzenia na kartkę. Kreski malowane ręką dziewięciolatka, były nieco nierówne, aczkolwiek było widać, że chłopiec ma talent. Po chwili na papierze było widać jego mamę. Była uśmiechnięta. Zawsze gdy Anakin ją taką widział ocieplało się jego serce. Już niedługo znowu ją taką zobaczysz, pomyślał.
Nagle do pokoju wszedł Obi-Wan. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak powstrzymał się widząc rysunek. Przyglądał się przez chwilę zszokowany, po czym powiedział:
- Ty to namalowałeś?
W odpowiedzi chłopiec powoli pokiwał głową.
- To jest niesamowite. - Kenobi odezwał się. - Mogę to wziąć?
- Jasne.
Klękając przy krześle chłopca wziął kartkę i chwilę przyglądał jej się w zamyśleniu.
- Rysunek jest nieskończony. - stwierdził po jakimś czasie.
- Co? - Anakin zapytał zbity z tropu.
- Nie pocieniowałeś. Tu są tylko kontury. - wskazał dłonią na obrazek.
- Nie umiem cieniować. - przyznał się zawstydzony.
- Mogę cię nauczyć. Choć. - usiadł naprzeciwko swojego Padawana, pokazując mu jak ukazać na obrazku światłocień.
Anakin musiał przyznać, że Obi-Wan pięknie rysował. Dbał o każdy szczegół, a jego dzieła zapierały dech w piersiach. Każda postawiona kreska była precyzyjna. Obiecał sobie, że kiedyś będzie rysował tak jak jego mistrz. Spędzili godzinę na rysowaniu najprzeróżniejszych rzeczy. Anakin musiał przyznać, że to cieniowanie wcale nie jest takie trudne. Miło było wiedzieć, że mają ze sobą coś wspólnego.
Nagle z kokpitu usłyszeli pikanie.
- Co to? - zapytał zdezorientowany.
Rycerz spojrzał na niego z ciepłym uśmiechem.-
- Dolecieliśmy.
Anakin rozszerzył oczy, i z uśmiechem na ustach wbiegł do kokpitu. Chwilę po nim do pomieszczenia wszedł Obi-Wan. Wyłączając nadprzestrzeń, przygotowali statek do lądowania.
Shmi zaczęła ten dzień tak samo jak inne, odkąd opuścił ją jej syn. Rano od razu po śniadaniu popracowała kilka godzin w graciarni Watta, po czym znów wróciła do domu. Właśnie przygotowywała dla siebie obiad. Ciągle zapominała, że Anakin już z nią nie mieszka, a porcje muszą być mniejsze. Westchnęła. On zawsze miał wielki apetyt, pomyślała ze smutnym uśmiechem. Wtedy usłyszała charakterystyczny świst otwierania drzwi. Przestraszona pobiegła do przedpokoju i stanęła w bezruchu, zszokowana widokiem.
- Anakin... - szepnęła.
Chłopiec podbiegł do niej i rzucił jej się w ramiona. Shmi przytuliła go jeszcze mocniej, czując jak łzy napływają jej do oczu.
- Tęskniłem za tobą, mamo.
- Ja też za tobą tęskniłam, Annie. - powiedziała szlochając.
Dopiero wtedy zauważyła młodego mężczyznę stojącego w drzwiach. Ocierając łzy rękawem spojrzała pytająco na Anakina.
-Mamo, to jest Obi-Wan, i będzie mnie szkolił na Jedi! - wykrzyknął podekscytowany.
Kobieta podeszła do mężczyzny i z uprzejmie podała mu rękę na powitanie.
- Shmi Skywalker, miło mi.
- Obi-Wan Kenobi. - odpowiedział z mocnym akcentem z Coruscant.
- Przepraszam, że zapytam...- zaczęła niepewnie - Ale myślałam, że to Mistrz Jinn ma szkolić Anakina.
W pokoju nastała niezręczna cisza. Rycerz spuścił głowę unikając wzroku. Shmi zdając sobie sprawę z napięcia jakie się pojawiło, zaprosiła swoich gości do kuchni. Zajmując miejsce przy stole Obi-Wan zaczął.
- Nie wszystko poszło zgodnie z planem gdy Qui-Gon i Anakin opuścili Tatooine, milady. Byłem wtedy uczniem Mistrza Jinna; zostałem na statku kiedy tu przebywaliśmy.
Słysząc uprzejmość młodzieńca Shmi zarumieniła się nieco.
- Pamiętam, że wspominał dużo o tobie. Był bardzo dumny z ciebie. - powiedziała z uśmiechem.
Kenobi nagle poczuł wielką gule w gardle. Mój Mistrz potrafił powiedzieć to innym, ale nie mnie, pomyślał z goryczą. Odchrząknął.
- W każdym razie... - zaczął - Polecieliśmy później na Coruscant zdać raport. Rada Jedi chciała omówić przyszłość Anakina, po tym jak misja zostanie zakończona; zostaliśmy odesłani na Naboo, gdzie inwazja miała miejsce. Anakin towarzyszył nam, gdyż nie było miejsca w którym mógłby pozostać przez jakiś czas.
Anakin spojrzał na Obi-Wana i złapał go za rękę, chcąc mu dodąć nieco otuchy przed dalszą częścią opowieści. Shmi widząc to, uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się, że uczeń i jego nowy mentor dogadują się.
- Wybuchła bitwa na Naboo, podczas... - przełknął ślinę zanim zaczął mówić dalej. - Podczas której Mistrz Jinn zmarł.
Kobieta zszokowana przyłożyła drżącą dłoń do ust. Nie potrafiąc nic powiedzieć wstała z krzesła i podeszła do tego przy którym Obi-Wan siedział. Przytuliła go chcąc go jakoś pocieszyć.
- Tak mi przykro, Obi-Wan...
Mężczyzna zesztywniał, jednak po chwili nie mogąc powstrzymać dłużej emocji również ją objął. Zacisnął mocno powieki, czując jak łzy wylewają mu się z oczu.
Anakin przyglądał się temu ze smutkiem.
- Mi też go brakuje. - wyszteptał.
Nagle z kokpitu usłyszeli pikanie.
- Co to? - zapytał zdezorientowany.
Rycerz spojrzał na niego z ciepłym uśmiechem.-
- Dolecieliśmy.
Anakin rozszerzył oczy, i z uśmiechem na ustach wbiegł do kokpitu. Chwilę po nim do pomieszczenia wszedł Obi-Wan. Wyłączając nadprzestrzeń, przygotowali statek do lądowania.
Shmi zaczęła ten dzień tak samo jak inne, odkąd opuścił ją jej syn. Rano od razu po śniadaniu popracowała kilka godzin w graciarni Watta, po czym znów wróciła do domu. Właśnie przygotowywała dla siebie obiad. Ciągle zapominała, że Anakin już z nią nie mieszka, a porcje muszą być mniejsze. Westchnęła. On zawsze miał wielki apetyt, pomyślała ze smutnym uśmiechem. Wtedy usłyszała charakterystyczny świst otwierania drzwi. Przestraszona pobiegła do przedpokoju i stanęła w bezruchu, zszokowana widokiem.
- Anakin... - szepnęła.
Chłopiec podbiegł do niej i rzucił jej się w ramiona. Shmi przytuliła go jeszcze mocniej, czując jak łzy napływają jej do oczu.
- Tęskniłem za tobą, mamo.
- Ja też za tobą tęskniłam, Annie. - powiedziała szlochając.
Dopiero wtedy zauważyła młodego mężczyznę stojącego w drzwiach. Ocierając łzy rękawem spojrzała pytająco na Anakina.
-Mamo, to jest Obi-Wan, i będzie mnie szkolił na Jedi! - wykrzyknął podekscytowany.
Kobieta podeszła do mężczyzny i z uprzejmie podała mu rękę na powitanie.
- Shmi Skywalker, miło mi.
- Obi-Wan Kenobi. - odpowiedział z mocnym akcentem z Coruscant.
- Przepraszam, że zapytam...- zaczęła niepewnie - Ale myślałam, że to Mistrz Jinn ma szkolić Anakina.
W pokoju nastała niezręczna cisza. Rycerz spuścił głowę unikając wzroku. Shmi zdając sobie sprawę z napięcia jakie się pojawiło, zaprosiła swoich gości do kuchni. Zajmując miejsce przy stole Obi-Wan zaczął.
- Nie wszystko poszło zgodnie z planem gdy Qui-Gon i Anakin opuścili Tatooine, milady. Byłem wtedy uczniem Mistrza Jinna; zostałem na statku kiedy tu przebywaliśmy.
Słysząc uprzejmość młodzieńca Shmi zarumieniła się nieco.
- Pamiętam, że wspominał dużo o tobie. Był bardzo dumny z ciebie. - powiedziała z uśmiechem.
Kenobi nagle poczuł wielką gule w gardle. Mój Mistrz potrafił powiedzieć to innym, ale nie mnie, pomyślał z goryczą. Odchrząknął.
- W każdym razie... - zaczął - Polecieliśmy później na Coruscant zdać raport. Rada Jedi chciała omówić przyszłość Anakina, po tym jak misja zostanie zakończona; zostaliśmy odesłani na Naboo, gdzie inwazja miała miejsce. Anakin towarzyszył nam, gdyż nie było miejsca w którym mógłby pozostać przez jakiś czas.
Anakin spojrzał na Obi-Wana i złapał go za rękę, chcąc mu dodąć nieco otuchy przed dalszą częścią opowieści. Shmi widząc to, uśmiechnęła się pod nosem, ciesząc się, że uczeń i jego nowy mentor dogadują się.
- Wybuchła bitwa na Naboo, podczas... - przełknął ślinę zanim zaczął mówić dalej. - Podczas której Mistrz Jinn zmarł.
Kobieta zszokowana przyłożyła drżącą dłoń do ust. Nie potrafiąc nic powiedzieć wstała z krzesła i podeszła do tego przy którym Obi-Wan siedział. Przytuliła go chcąc go jakoś pocieszyć.
- Tak mi przykro, Obi-Wan...
Mężczyzna zesztywniał, jednak po chwili nie mogąc powstrzymać dłużej emocji również ją objął. Zacisnął mocno powieki, czując jak łzy wylewają mu się z oczu.
Anakin przyglądał się temu ze smutkiem.
- Mi też go brakuje. - wyszteptał.
_____________________
Bardzo, ale to bardzo was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Naprawdę, męczyłam się tak długo z tym, ale wreszcie, oto jest.
Uff.
Chciałam też tu o czymś wspomnieć. Zawsze wyobrażałam sobie, że Obi-Wan pięknie rysuje. A Anakin wykorzystuje swoją umiejętność by przerzucać swoje myśli na kartkę.
Ja też, jak już wiecie bardzo lubię rysować. No to postanowiłam, że narysuję dla Was Shmi Skywalker, czyli jak wyglądało końcowe dzieło naszych głównych bohaterów. :D
Mam nadzieję, że Wam się podoba i rysunek, i rozdział.
Do następnego, i Niech Moc będzie z Wami, na zawsze. ♥
~Sheila
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz