środa, 15 lipca 2015

Rozdział 2.

Rok 32 BBY...


   Stukot laski odbijał się echem w całej sali. Klęcząc ze spuszczoną głową, zesięł od czasu do czasu jak Yoda przechadza się po pomieszczeniu.
   - Na szkolenie tego chłopca, nie zgadzam się ja!
   W odpowiedzi młody Padawan podniósł podbródek nieco na przekór.
   - Będę go szkolił nawet bez zgody Rady. - stwierdził stanowczo.
   Mistrz Jedi nagle się zatrzymał. Oparty mocno o laskę wyglądał jakby wielki ciężar na niego runął. Westchnął.
   - Zakon zostawiłbyś?
   Obi-Wan zesztywniał. Przełykając ślinę, odpowiedział:
   - Jeśli musiałbym.
   - Qui-Gona nieposłuszeństwo wyczuwam w tobie! Wielką stratą dla Zakonu byłoby stracić ciebie, a jednocześnie na szkolenie tego chłopca pozwolić, nie możemy!
   - To była ostatnia prośba mojego mistrza. - odpowiedział cicho, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
   - Chłopiec jest niebezpieczny!
   - On ma na imię Anakin, nie "chłopiec". - stawił się zirytowany. - Mistrzu Yodo, ja rozmawiałem z nim. Wiem jak on jest wrażliwy na Moc, to właśnie dzięki temu pomógł nam wygrać bitwę na Naboo, gdyby nie on...
   - Dość! Decyzję podjąłem już. Za dużo strachu wyczuwam w nim, żeby umożliwić jego szkolenia tobie.
   - I właśnie dlatego musi być przeszkolony! - upierał się Obi-Wan. - Ktoś z takim dużym potencjałem, pozostawiony, mógłby stanowić jeszcze większe zagrożenie.
   - Wielkim Jedi się stałeś. Dumny jestem. - próbował zmienić temat.
   - Mistrzu - Padawan zaczął spokojnie - Z całym szacunkiem, ale chciałbym odejść z Zakonu Jedi. - odpinając miecz zza pasa, podał go Yodzie. Ten spojrzał na niego ze smutkiem.
   - Potrzebować tego będziesz. - wyciągając rękę, delikatnie przesunął broń z powrotem w stronę jego właściciela. - Niech Moc będzie z Tobą, młody Kenobi.
   Rycerz kiwnął głową. 
   - Nawzajem, Mistrzu Yodo. - po czym wstał i ponownie przypinając miecz do pasa, odszedł.

   Od palącego się stosu czuł ciepło ogrzewające całe jego ciało. Wpatrywał się ogień obojętnym wzrokiem, ignorując piekące go oczy. Więź, którą czuł jeszcze dzień temu nagle zniknęła. Pozostała pustka. Mrugnął powiekami kilka razy chcąc powstrzymać łzy. Odwracając swoją uwagę od płonących zwłok spojrzał się w stronę dziewięciolatka stojącego obok niego. Zauważył, że on też zaczyna płakać. Anakin patrzył na niego pytającym wzrokiem. Obi-Wan wziął go za rękę i posłał przez Moc kojące emocje, chcąc dodać mu nieco otuchy.
   - Co teraz ze mną będzie? - zapytał łamiącym się głosem.
   - Rada nie pozwoliła mi ciebie szkolić oficjalnie. Ale jestem gotów opuścić Zakon. Zostaniesz Jedi. Obiecuję.
   Po tych słowach oboje się znów odwrócili w stronę stosu pogrzebowego, nawzajem pocieszając się przez ich nowo powstałą więź.

   Następnego dnia tuż po obudzeniu się Anakin, zauważając, że jego współlokatora nie ma w pokoju zaczął wędrować w poszukiwaniu Obi-Wana. Miał do niego tak wiele pytań. Głównie o jego szkolenie i to jak będą sobie radzić. Po godzinie wędrówki, postanowił, że się kogoś spyta o to gdzie Jedi jest. Jedna z dwórek Padmé powiedziała, że prawdopodobnie widziała go jak medytuje w ogrodzie. Była nawet tak miła by zaprowadzić tam Anakina.
   Ogrody przy pałacu były równie piękne co sam budynek. W powietrzu było czuć lekką wilgoć, a z oddali było słychać szum wody. Wszędzie było kolorowo. Najprzeróżniejsze rośliny wzbogacały krajobraz i dodawały ładnego zapachu. Chłopiec patrzył na to wszystko z podziwem. Nagle dostrzegł przy małej fontannie, klęczącego Obi-Wana. Siedział z zamkniętymi oczami, równomiernie oddychając. Nie chcąc mu przeszkadzać po ciuchu przycupnął naprzeciwko niego czekając. Po jakimś czasie zniecierpliwiony nic nie robieniem westchnął, co chyba przykuło uwagę Kenobiego, bo najpierw powoli otworzył jedno oko, a potem drugie. Uśmiechnął się lekko do Anakina.
   - Co cię tu sprowadza, młody?
   Chwilę zastanowił się nad odpowiedzią. Miał tak wiele pytań i nie wiedział od, którego mógłby zacząć.
   - No bo, wczoraj powiedziałeś, że odszedłeś z Zakonu, żeby móc mnie uczyć, no i... ja chciałem się zapytać, skoro nie będziemy mieszkać w Świątyni, to gdzie?
   Obi-Wan zacisnął usta. Nie zastanawiał się nad tym. Postanowił jednak myśleć optymistycznie.
   - Gdzie tylko chcemy - odpowiedział z uśmiechem. - Ani Kodeks, ani Rada Jedi nie będzie nam mówiła co mamy robić i gdzie iść. Będziemy mogli podróżować i zwiedzić wszystkie planety, tak jak marzyłeś.
    Anakin lekko otworzył buzię tak jakby chciał coś powiedzieć, ale w pewnym momencie się powstrzymał. Nagle do głowy przyszła mu niesamowita myśl.
   - Chcę lecieć na Tatooine. - powiedział stanowczo. Kąciki jego warg unosiły się ku górze, gdy zaczął układać plan.
   Jednak Obi-Wan był zszokowany tą odpowiedzią.
   - Na Tatooine? Jesteś tego pewien? - zmarszczył brwi.
   - Absolutnie. - szeroko uśmiechnięty Anakin mówił dalej - Chcę zobaczyć się z moją mamą.
   Kenobi zrozumiał. Więc chodziło o jego matkę, która wciąż była niewolnicą. Przez chwilę zastanowił się czy nie powinien zabronić chłopcu widywania się z nią, gdyż mogło to przeszkodzić w jego szkoleniu. Szybko odepchnął tą myśl. Co takiego złego było w tym, że Skywalker za nią tęsknił? Przecież jemu też brakowało Qui-Gona. Pokiwał twierdząco głową.
   - Niech tak będzie. Wracamy do pokoju i pakujemy się.
   - Już? Teraz? - Anakin wydawał się podekscytowany.
   - Oczywiście! Chcesz chyba jak najszybciej spotkać mamę? - powiedział wesoło, biorąc go za rękę.
   Odpowiedział mu tylko dziecięcy śmiech. W uszach Obi-Wana wydawał się tak beztroski. Odczuwał miłe ciepło w sercu, widząc jak jego Padawan jest szczęśliwy. Jego światło i dobroć zarażała wszystkich wokół, za co Kenobi był wdzięczny.

   Jeszcze tego popołudnia szykowali statek podarowany przez królową do startu. Anakin był już ubrany w swoją nową tunikę Jedi. Właśnie Obi-Wan mu pomagał wnosić torbę z ich rzeczami, gdy oboje kątem oka dostrzegli stojącą nieopodal Padmé. Nie miała na sobie swoich szat królewskich, ani białego makijażu, tylko prostą, fioletową sukienkę, która w pasie była owinięta czarnym pasem.
   Kenobi podszedł do niej kłaniając się.
   - Wasza Wysokość.
   - Obi-Wan, nie wygłupiaj się. - powiedziała nieco rozdrażniona formalnym zachowaniem Jedi - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
   - Oczywiście, że jesteśmy. - odparł z uśmiechem. Padmé odpowiedziała mu tym samym.
   - W takim razie możesz mówić do mnie po imieniu.
   - Oczywiście, milady.
   Amidala przewróciła oczami. Niewątpliwie drażnił się z nią. Odwróciła się do Anakina, klękając przed nim.
   - Będę za tobą tęsknił, Padmé. - chłopiec odezwał się pierwszy.
   - Nie ma potrzeby. - pogładziła go po ramieniu. - Poproś swojego Mistrza, aby dopilnował, żebyście mnie często odwiedzali. Chcę wiedzieć jak idzie ci szkolenie na Jedi.
   Obi-Wan uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym wtrącając się do rozmowy rzekł:
   - Dopilnuję tego.
   Padmé wstała otrzepując sukienkę. Westchnęła.
   - No, to jak wy tam mówicie, niech Moc będzie z wami.
   - Nawzajem - odrzekli po czym starszy Jedi wziął za rękę swojego Padawana, prowadząc go do statku.
   - Opiekuj się nim, Rycerzu Kenobi!
   - Będę! Obiecuję. - zdążył jej odkrzyknąć, zanim rampa się zamknęła.
   Po czym statek zaczął się unosić, aż w końcu na lądowisku została tylko Padmé, przygądająca się oddalającemu punkcikowi na niebie.



_____________________



No więc, wreszcie po długim czasie zakończyłam ten rozdział. :D Mam nadzieję, że się spodobał.
Tu po prawej macie bonus ----->
Postanowiłam, że narysuję Padmé w tej sukience, w której pojawiła się w tym rozdziale. Wiem, powinnam bardziej się postarać. Spróbuję kiedyś wrzucić lepszą wersję tego obrazka.

Od razu ostrzegam, że ta historia będzie pisana wedle mojego kanonu. Czyli, nie zwracam uwagi co się wydarzyło, co jest kanoniczne. Pozmieniam trochę. Ale mam nadzieję, że to nie zrazi was do dalszego czytania.

No, to ja was pozdrawiam i oczywiście zachęcam do komentowania!

Niech Moc będzie z Wami, na zawsze. ♥










~Sheila

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz